– Śnieg jest bardzo piękny, prawda? Czysty, niczym nie skalany…
– …i zimny!
– Jak ręka anioła zemsty.
– serial Batman, odc. "Lodowe serce"
luty, 2020
Jak już wiecie, Szwajcaria klimatycznie jest dla mnie niezbyt dobra. Graniczące z Włochami państwo dogrzewane często wielką farelką firmy Fen, przysparza mi dużo fizycznych nieudogodnień, ale wciąż próbuje mi rekompensować cierpienia pozwalając odkrywać swe zimne tajemnice.
Kiedy lato mi dopieka, zawsze mogę swą agresję przenieść w wysokie góry na przełęczach. W tak wysokie, gdzie nie ma szans na przegrzanie się, które jest moim towarzyszem średnio od maja do września. To że czuję się latem niekomfortowo, to bardzo mało powiedziane.
Większość ludzi uważa, że woli lato od zimy, mimo iż pewne eksperymenty udowadniają, że słońce wszystkich nas męczy o wiele bardziej niż mróz. Rozumiem to w bardzo prosty sposób: organizm ma mało możliwości schłodzenia się, zaś bez liku możliwości na rozgrzanie. Sam organizm potrafi to zrobić bez naszego udziału poprzez wycofanie krwi z obwodów ciała w głąb (gęsia skórka).
Schłodzić się jest dużo trudniej. Możemy co najwyżej rozebrać się do naga i dalej pocić się i dyszeć. Można tak siedzieć do wieczora w domu i próbować przeżyć w towarzystwie wentylatorów aż zajdzie słońce. A potem odkryć jak beznadziejna w dalszym ciągu jest nasza sytuacja, gdyż w Szwajcarii noce bywają gorące i duszne. Na szczęście zimą nie ma tego problemu.
Zimą poszukujemy nie tylko zabawy w śniegu, ale i czystych walorów estetycznych. Tak czystych jak tylko może być śnieg w górach i niebo nad nami.
Świt jak zwykle czarował. Delikatna purpura odwracała uwagę.