– Mogę ci powiedzieć jako naukowiec, Diano, że nie ma czegoś takiego jak normalność. – Jego głos, zaczynał tracić ostrożną łagodność. – Normalność to bajeczka na dobranoc dla dzieci, jedna z baśni, jakie ludzie opowiadają sobie, żeby czuć się lepiej, gdy stają wobec obezwładniającej oczywistości, że to, co dzieje się naokoło, w żadnym razie nie jest normalne".
– Deborah Harkness "Czarownica"
u schyłku maja, 2019
Ostatnio uparliśmy się, by w końcu pójść w góry, a było jak było, więc trzeba jeszcze wstrzymać konie i... Tak znów wróciliśmy do słodkiego Appenzell. Jest tu wiele szlaków tematycznych, którymi czasem chadzamy rekreacyjnie, aby przy okazji dowiedzieć się czegoś nowego.
Ostatnimi laty poszliśmy szlakiem zabytkowych kapliczek Appenzell, szlakiem ulubionych zakątków kózki Laury, a także ciekawym szlakiem zielarskim, którym wędrowaliśmy dokładnie rok temu.
Ten, o którym Wam dziś opowiem, biegnie sąsiadująco z tym zielarskim, więc można powiedzieć, że wróciliśmy w to samo miejsce. Jednakże – choć szlak po części się zazębiał – poprowadził nas we wcześniej nieznane nam tereny pełne legend.
Zacznijmy jednak od miejscowości, w której zostawiliśmy samochód. (Zdjęcia makro pochodzą z przydomowych rabat w Heiden.)