Na krawędzi dnia,
na krawędzi snów
– przegrana w nierównej walce
czas nie używa słów, ale zawsze odnajdzie– Anja Orthodox
moje (te podpisane) zdjęcia: las w Grotnikach,
centralna Polska, grudzień 2020
Stała na burcie swego statku sunącego w tej chwili niepewnym kursem. Rozpostarte grafitowe żagle wydęły się pod mocą natury, a statek przecinał fale. Wokół rozbrzmiewało echo uderzających o deski fal. Pamiętała wcześniejszy milczący bezkres. Po długotrwałym sztilu niebo naciągnęło się grafitowymi jak jej statek chmurami. Wreszcie liny zostały napięte, a miecz zagrał. Włosami pani kapitan szarpał wiatr oraz niepokorne szepty jej własnych myśli.
– Boże, uczyniłeś mnie na swoje podobieństwo, a mimo to nie potrafię stać na straży najprostszych zasad. Moje serce właśnie snuje inną, własną historię. Nie potrafię tego zatrzymać... To myśl, która nie powinna się narodzić. Żyje karmiona powidokiem jaki pozostał w jednym spojrzeniu. Ten powidok właśnie, zaczął konstruować jadowite sny.
![]() |
/źródło |